Fotografia Adama Pietrasiewicza
Adam Pietrasiewicz
Widziane z pozycji siedzącej
czyli
co mam do powiedzenia na tematy bieżące i ponadczasowe.

E-book - historical fiction

Przejście do strony na której można kupić ebook Powroty

Co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

O patriotyzmie, interesie Polski i o atomowej pustyni.

17 maja 2016

O patriotyzmie mówi się. Temat wraca co raz w różnych, prawdziwych i nieprawdziwych kontekstach. Patriotyzm jest najczęściej narzędziem walki politycznej, taką pałką, którą można walić po głowie przeciwnika albo tarczą, którą można się bronić przed atakiem. Rzadko jednak ktoś definiuje w sposób wyczerpujący to pojęcie, poza może jakimiś głupkami, którzy próbują łączyć je z płaceniem podatków i zbieraniem psich odchodów z trawników.  

Witold Gadowski w jednej ze swoich cotygodniowych kronik na youtube zadał pytanie, czy może raczej rzucił myśl do podumania, która chyba dobrze podsumowuje problem współczesnego patriotyzmu. Powiedział coś takiego: niech każdy zastanowi się czym dla niego jest patriotyzm, ale w ogóle bez myślenia o Rosji z jednej strony naszej granicy i Unii Europejskiej oraz USA z drugiej. Bardzo poruszyło mnie to, bo faktycznie mam wrażenie, że Gadowski wskazał tu na sedno problemu.

Uważam, że jestem polskim patriotą. Uważam, że tak jak powiedział kiedyś Dmowski, będąc Polakiem mam polskie obowiązki (tak rozumiem patriotyzm właśnie), i jak mi się wydaje, obowiązki te spełniłem. Tyle, że miałem łatwiej od wielu innych, bo mieszkając część życia za granicą mogłem stosunkowo łatwo wybrać cel i do niego dążyć. Udało mi się wychować na Polaków moje dzieci, które urodziły się i żyły poza Polską. Łatwość moich działań patriotycznych polegała na tym, że miałem jasne, jednoznaczne zadanie, bo ich realizacja wcale łatwa nie była, ale mi się udało. Inni, którzy pozostali, założyli firmy, czym wzbogacili Polskę, założyli rodziny i spłodzili liczne potomstwo, niektórzy zrobili i to i to jednocześnie, jeszcze inni zaangażowali się w politykę, czym też, jak liczyli, spełnią swój polski obowiązek. Jeszcze inni po prostu żyli tu, w Polsce, tak zwyczajnie, po polsku.

Uwaga Gadowskiego jest ważna, bo dziś nasza polskość, miejsce i rola Polski w Europie i w regionie w zasadzie wyłącznie przedstawiana jest w kontekście bardziej czy mniej realnego zagrożenia ze strony Rosji, z uwzględnieniem ważnego elementu jakim jest nasze uczestnictwo w NATO i sojusz, jak nam się wydaje SZCZEGÓLNY, z USA. Dla bardzo wielu komentatorów te czynniki są nierozłącznie związane z odpowiednim, poprawnym rozumieniem interesu Polski i ewentualnych zagrożeń. Komentowanie sytuacji międzynarodowej w której znajduje się obecnie Polska nie musi mieć nic wspólnego z patriotyzmem, jednak naturalnym jest, że polscy komentatorzy powinni, jak się wydaje, omawiać tę sytuację z punktu widzenia interesów Polski.

Ogólna, dominująca obecnie myśl jest taka, że Polska jest zagrożona przez Rosję, a metodą na ograniczenie tego zagrożenia jest rozmieszczenie na terenie naszego kraju zagranicznych, natowskich, a najlepiej bezpośrednio amerykańskich baz wojskowych z jak największą liczbą fizycznie obecnych tu żołnierzy. Zagrożenie ze strony Rosji jest obecne w naszej, polskiej świadomości jako coś niezmiennego od zawsze i wydaje się być o wiele bardziej zakorzenione niż poczucie zagrożenia ze strony Niemiec. Wydaje mi się, że gdy wymrze już pokolenie, które pamięta II Wojnę Światową oraz pokolenie następne (czyli moje), a w układzie geopolitycznym nie nastąpią znaczące zmiany, to Niemcy przestaną być w ogóle odbierane jako państwo zagrażające Polsce, a Rosja wciąż będzie tak samo odbierana jako złowroga potęga.

Trudno jest wyobrazić sobie na czym można by oprzeć rozważania o roli i kierunku polityki Polski bez odnoszenia się do sytuacji geopolitycznej. Pewnych pojęć w ogóle, jak mi się wydaje, przestało się używać w takich analizach. Jednym z nich jest na przykład powszechnie brana pod uwagę w II Rzeczpospolitej pod uwagę liczba żołnierzy (albo liczbę obywateli, co pośrednio prowadzi do podobnych wyników) przypadających na jeden kilometr granicy. Uważano, że im wyższa jest ta liczba, tym jesteśmy bezpieczniejsi. Dziś być może należałoby wprowadzić jakiś dodatkowy przelicznik uwzględniający poziom techniczny, liczbę samolotów, czołgów...

Wygląda jednak na to, że dla uproszczenia, w publicystycznych analizach w ogóle nie stosuje się innych kryteriów niż powtarzanie, że skoro jesteśmy w NATO, to powinniśmy doprowadzić do tego, by na naszym terytorium znalazły się bazy wojskowe z najlepiej jak najliczniejszą obsadą amerykańską. Ma to być gwarancja, że Rosja na nas nie napadnie. I taki plan jest realizowany. I faktycznie póki co Rosja na nas nie napadła, a nawet nie wysuwa wobec nas żadnych roszczeń i napaścią nie grozi.

Czy oparcie się w całości na potędze militarnej USA - bo nie oszukujmy się, NATO to USA - jest wystarczającym sposobem na długoterminowe zabezpieczenie Polski? Uważam oczywiście że nie, bo zbyt łatwo zapomina się, że po pierwsze historia nauczyła nas, że oczekiwanie wsparcia z zewnątrz jest mało racjonalne, a po drugie nawet jeśli obecność amerykańskich baz w Polsce może nas obronić przed rosyjską agresją, to co będzie jeśli to USA postanowią napaść na Rosję? Że co? Niemożliwe? Co do niemożliwych rzeczy to chętnie opowiem o tym, jak niemożliwa wydawała mi się obecność amerykańskich baz wojskowych w Polsce. Oj, napatrzyłem się już w życiu na różne niemożliwe zjawiska... I nie oszukujmy się - jeśli USA podjęłyby taką decyzję, to z całą pewnością nie pytałyby nas o zgodę, czy nawet o opinię. A wtedy amerykańskie bazy na naszym terytorium mogłyby stać się wyrokiem śmierci dla nas wszystkich.

Nie ukrywam, że informacja o tym, ze w Radzikowie powstanie stała baza wojskowa NATO spowodowała u mnie natychmiastowe powstanie wizji atomowej pustyni na terenie Polski. Jednak wcale nie spowodowało to powstania u mnie jednoznacznej wizji tego, jak powinniśmy pokierować naszą polityką, by Polska była Polską i nią pozostała. Martwi mnie, że nie widzę, by ktokolwiek prowadził taką refleksję, a jeśli nawet ktoś to robi, to nie dociera to do "szerokiego odbiorcy".

Następny tekst


Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: uruchom subskrypcje kanału RSS

kliknij, jeśli tekst ci się spodobałkliknij, jeśli tekst ci się nie spodobał
Skomentuj

Pewne sprawy muszą być jasne - to jest MÓJ blog, więc to ja decyduję o tym, co się na tych stronach pojawi, a co nie. Tak więc gdyby ktoś chciał wypisywać tutaj rzeczy, których nie chcę tu widzieć (myślę głównie o jakichś wulgaryzmach, spamie itp), to je po prostu usunę. Takie jest moje zbójeckie prawo. (Merytorycznych, ale krytycznych wobec mojego tekstu uwag nie usuwam.)...aha, i jeszcze jedno - w komentarzach nie wolno umieszczać linków.