Prognozy 2019-2028 (tak dla zabawy)
09 marca 2019
Należy pamiętać, że przewidywanie jest zawsze bardzo trudne, szczególnie jeśli chodzi o przyszłość.
Nie ma chyba niczego bardziej zabawnego niż wracanie po latach do swoich wyobrażeń o przyszłości. Całkiem niedawno byłem głęboko przekonany, że czeka nas nieuchronna katastrofa gospodarcza i byłem gotów założyć się, że to nastąpi praktycznie natychmiast. Nadal jestem przekonany, że czeka nas nieuchronna katastrofa gospodarcza, ale już nie mam takiej przepełniającej mnie pewności, że nastąpi ona w 2014, 2015 czy w 2016 roku. Nastąpi zapewne trochę później. Zapewne po 2018 roku. Być może nawet później niż 09 marca 2019...
Pewne mechanizmy gospodarcze, jak się okazuje, są o wiele bardziej odporne niż mogłoby się to wydawać. Moje prognozy sprzed lat nie sprawdziły się, bo popełniłem błąd sądząc, że gospodarka światowa MUSI szybko wrócić do swoich naturalnych zachowań.
Nie musi, jak się okazuje.
Żyjemy w świecie, który socjaliści nazywają kapitalizmem, ale który z liberalnym kapitalizmem nie ma już dziś nic wspólnego. Jest to świat, w którym trudno jest określić prawdziwą wartość rzeczy, i w którym jeśli jest się wystarczająco bogatym, to można sobie pozwolić na popełnianie dowolnych błędów w zarządzaniu firmami i kapitałami, nie obawiając się realnych konsekwencji. Czyli jest to dokładnie przeciwieństwo kapitalizmu. Jest to bardziej coś, co starsi z nas poznali w PRL, tylko jakby nieco przepoczwarzone. I choć gospodarka PRL trwała bardzo długo, to jednak koniec końców prawa ekonomii dały o sobie znać. Późno, ale wyraźnie.
Tak będzie zapewne i z naszym obecnym światem.
Tak więc pomimo kompletnej klapy moich przewidywań z lat 2013-2016 popróbuję sobie poprzewidywać mimo wszystko. Wbrew pozorom moje opisy sytuacji z tamtych czasów wcale nie były fałszywe. Fałszywe były jedynie perspektywy upadku systemu, który broni się o wiele lepiej, niż sądziłem.
1. Krach finansowy.
Katastrofa związana z długiem nastąpi czy tak czy owak. Nie ma żadnej szansy na spłatę długu, a wbrew temu, co niektórzy próbują opowiadać, długi zawsze się jakoś spłaca.
Dług, to jest przyszły podatek do zapłacenia. Czyli w każdym przypadku ostatecznie zapłaci podatnik. Zapłaci KOMU?
Niektórzy mówią, że w państwach, których dług jest w lokalnych rękach nie ma tak naprawdę problemu, bo po prostu będzie można powiedzieć, że się dług anuluje i sprawa zostanie zamknięta.
To nieprawda.
W USA na przykład gigantyczny dług rzędu 22 bilionów (tak! 22 tysięcy miliardów!) dolarów jest w ogromnej części w rękach lokalnych instytucji finansowych. Co to są za "instytucje"? Ano są to na przykład WSZYSTKIE kasy emerytalne! Te papiery dłużne, które posiadają, są fundamentem ich bogactwa. Stanowią praktycznie całość ich kapitału. Co by oznaczało "anulowanie długu"? To proste - oznaczałoby to natychmiastowe zaprzestanie wypłacania emerytur. Wyobrażacie sobie, że nagle amerykańscy emeryci zostają bez pieniędzy? A przecież dodatkowo w zasadzie całość ich bankowych depozytów jest w formie jakichś papierów wartościowych, które właściwie w całości opierają się na długu. Tak, na tym w wysokości 22 bilionów dolarów...
Czemu to się jeszcze wszystko nie załamało? Ano nie załamało się jeszcze dlatego, że ludzie wciąż ufają bankom.
Ale to nie będzie trwało w nieskończoność. W 2007 roku też powtarzano, że nie trzeba się martwić, aż do momentu gdy trzeba było zacząć się martwić. Tym razem będzie o tyle gorzej, że jak Titanic światowych finansów znów zacznie tonąć, to się okaże, że nie ma już żadnych szalup, kół ratunkowych ani kapoków. Wszystkie zostały zużyte w 2008 roku. Można sobie wyobrazić, że nie zacznie się to w USA od razu, tylko gdzieś we Włoszech, w Turcji, w Argentynie, może w Indonezji. Ale wcale nie oznacza to, że nie może się to zacząć w Niemczech, gdzie banki są w bardzo trudnej sytuacji, gdyż ogromna część ich kapitałów to są własnie papiery dłużne różnych państw.
W każdym razie wieszczę, że katastrofa związana z długiem nastąpi czy tak czy owak. Będzie ona polegała na tym, że ludzie mający jeszcze jakieś oszczędności zostaną ich zwyczajnie pozbawieni, a emeryci zostaną na lodzie. Będzie to prawdopodobnie największa katastrofa w historii gospodarczej świata. Nie ma niczego z czym moglibyśmy to porównać. Nie da się jednak przewidzieć co ją spowoduje ani co szczegółowo będzie jej wynikiem, bo konsekwencji zjawisk o takich rozmiarach przewidzieć się zwyczajnie nie da. To tak, jakby ktoś w 1938 roku, gdy było wiadomo, że nadchodzi wojna, chciał wyobrazić sobie świat w 1956 roku...
2. Rozwój technologii.
Stawiam na to, że produkcja samochodów elektrycznych, samochodów bez kierowców oraz ogólnie automatyzacja (robotyzacja) prac, które dotychczas wykonują ludzie będą postępować w ogromnym tempie. Będzie to miało to znaczący wpływ na całość sytuacji na świecie, bo z jednej strony będzie to oznaczało, że Chiny, kontrolujące ogromną część zasobów koniecznych dla rozwoju tych gałęzi gospodarki będą pod coraz większą presją, a z drugiej strony poszerzy się rzesza ludzi bez pracy i bez szans na jakąkolwiek pracę. To może mieć ogromne konsekwencje zarówno społeczne w państwach Zachodu jak i polityczne w wymiarze globalnym. To może być (i prawdopodobnie będzie, jeśli już do tego dojdzie) główną przyczyną wojny z Chinami.
Jeśli nadal będą trwały próby odbudowy tkanki przemysłowej w USA, czyli jeśli działania Trumpa będą kontynuowane, nieuniknione wydaje się wycofanie się Waszyngtonu z przynajmniej niektórych stref na świecie. Nieuniknione wydają się likwidacje niektórych baz wojskowych i faktycznie ustąpienie nieco miejsca Chinom pozwalając Pekinowi na budowę chińskiej wersji mondializacji.
Nie oznacza to oczywiście, że USA uda się doprowadzić do odbudowy gospodarki i ponownego uruchomienia machiny przemysłowej. Sądzę, że jest na to za późno, że został już przekroczony punk, za którym nie ma już możliwości powrotu. Na przykład katastrofalny stan infrastruktury drogowej i mostów w Stanach Zjednoczonych uniemożliwi zapewne ponowne, szybkie uruchomienie fabryk. Ale oczywiście będą trwały próby. Oznacza to stopniowe pogarszanie się sytuacji i tak niewiarygodnie zadłużonego społeczeństwa, które straci w ciągu najbliższych lat całą najniższą klasę średnią, a której wyższa klasa średnia będzie starała się rozpaczliwie utrzymać na powierzchni. Trudno przewidzieć efekty takich zmian, ale z pewnością nie będą one pozytywne.
3. Wolny rynek.
Najprawdopodobniej globalny wolny rynek stanie się jedynie wspomnieniem. Może nie od razu i w całości, ale coraz silniejsze będą tendencje do regulowania przepływów zarówno kapitałów jak i towarów. Będą pojawiały się coraz częstsze bariery celne. Będzie to próba powstrzymania dezindustrializacji państw zachodnich, z których produkcja wyprowadzana jest tam, gdzie jest taniej.
Akurat Polska póki co na tym korzysta, bo produkcja wyprowadzana jest między innymi do nas, ale silna presja na podwyższanie wynagrodzeń w ciągu najbliższych lat ograniczy ten trend i całkiem niewykluczone że i my zaczniemy doświadczać dobrodziejstw mondializacji i wolnego rynku w sposób taki, jak odczuwają to na przykład mieszkańcy Francji.
Sądzę, że powstaną strefy lokalnego wolnego rynku, może w wymiarze kontynentów, ale myślę, że zniknie możliwość bezproblemowego przenoszenia produkcji do Tajlandii i bezcłowego zaopatrywania się w towar poprzez aliexpress i tym podobne systemy.
4. Imigracja.
Tu chyba raczej nie ma się co spodziewać znaczących zmian w tendencjach. W Europie nie zacznie się raczej rodzić więcej dzieci, a w Afryce nie zacznie się nagle rodzić mniej, więc presja imigracyjna będzie rosła. Jedyne, czego można się spodziewać, to być może zupełnie niespodziewanego wsparcia ze strony krajów arabskich z Północnej Afryki, dla których presja imigracyjna z drugiej strony Sahary jest równie wielkim zagrożeniem co dla Europy.
Będzie to oczywiście źródłem ogromnych konfliktów zarówno w Północnej Afryce jak i w Europie i wcale nie musi to oznaczać jednoznacznie zdefiniowanych konflików na linii biali-kolorowi. Należy pamiętać, że do Europy prą ludzie z bardzo różnych okolic, z bardzo różnych kultur i przynoszą ze sobą swoje własne konflikty. Będzie to zapewne coraz bardziej widoczne wokół nas, w Europie.
Oczywiście może to być przyczyną większych konfliktów, szczególnie w sytuacji wybuchu kryzysu gospodarczego i pojawienia się nagłych braków w dostępie do dóbr. Ludzie, którzy przybywają do Europy oczekują łatwego zaspokojenia potrzeb i nie będą potrafili zrozumieć nagle pojawiających się problemów. Z drugiej strony nie będą mieli powrotu do swoich rodzinnych stron, bo ich miejsce zajmą ich nowo narodzeni bracia i kuzyni - należy pamiętać, że w Afryce subsaharyjskiej na jedną kobietę przypada od 4,5 do 6 dzieci i nic nie wskazuje na to, by się miało to zmienić. Na tamtych terenach nie ma państw, które oferując zabezpieczenie socjalne mogłyby wpłynąć na spadek liczby rodzących się dzieci.
5. Powrót państw narodowych w Europie.
Problemy gospodarcze i imigracyjne, które nadchodzą zapewne spowodują wzmocnienie wszelkich tendencji narodowo-patriotycznych. Nie potrafię jednak wyobrazić sobie do czego to może doprowadzić. Nie wydaje mi się, by spowodowało to konflikty między państwami w Europie, choć i to nie jest wykluczone. Wydaje się, że realne jest powstanie bloku państw najbogatszych (Niemcy, Dania, Holandia, Finlandia, Luksemburg, Belgia, może jeszcze Austria i Francja, choć to mało prawdopodobne...) otoczonego słabszymi i biedniejszymi państwa Unii Europejskiej gorszego sortu. Wyobrażam sobie, że o ile bogatsi mogą dążyć do faktycznej, głębokiej integracji, o tyle reszta wręcz odwrotnie będzie starała się odbudować państwa narodowe i kontynuować współpracę na tej płaszczyźnie. Jednak w ciągu najbliższych 10 lat zapewne zobaczymy jedynie początek tej tendencji.
6. Surowce.
Dostęp do surowców będzie coraz bardziej kluczową kwestią. Pojawią się zapewne konflikty związane z handlem surowcami. Ważny będzie dostęp do pozostającej jeszcze do dyspozycji ropy - Wenezuela nie utrzyma zapewne zbyt długo swojej niezależności od USA - ale również i do innych kluczowych surowców takich jak kobalt (Chiny kontrolują 50% zasobów) czy metale ziem rzadkich (Chiny kontrolują 90% zasobów) co z pewnością nie przyczyni się do utrzymania pokoju na świecie. Sądzę, że pojawią się otwarte konflikty związane z dostępem do słodkiej wody. Te konflikty już mają miejsce, nawet od wielu lat, ale nie są jeszcze specjalnie nagłaśniane. W najbliższych latach, w wielu regionach takich jak południe Sahary czy Indie temat dostępu do wody pitnej stanie się zapewne kluczowy. Wszystko to wskazuje na rosnące niebezpieczeństwo wojny.
***
W latach 60 mój Dziadek powiedział mi, że będę miał o wiele lepsze życie od Jego życia, bo będę żył w lepszym świecie niż ten, w którym On żył. Miał rację. Żyłem w o wiele lepszym świecie niż świat mojego Dziadka.
Dziś ja jestem dziadkiem i mam czworo wnucząt.
Żadnemu z nich nie mogę powiedzieć tego, co powiedział mi mój Dziadek. Nie uważam, że moje wnuki będą żyły w lepszym świecie od tego, w którym ja żyłem.
Jestem szczęściarzem!
Następny tekst
Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach:
11